wczasy, wakacje, urlop
13 maja 2012r.
CHAŁUPY Sep Helski miejscowa ludność) idąc od strony Władysławowa. Ze wszystkich wsi Pierwsza to wioska na Ry- na półwyspie zachowała najbakach (tak nazywa Półwywierniej swój tradycyjny rybacki charakter, nie strojąc sie W blask modnego kąpieliska To nie znaczy, zeby Chałup nie nawiedzali turyści i letnicy; zahaczają o nie również zadomowione tu juz od lat kolejowe wczasy na kółkach. Wioskajest stara i bynajmniej nie uboga w tradycje. Wywiodła dziesiątki rybackich pokoleń wiernych „polskiej wierze i katolickiej mowie", którym — jak symbol — patronowała otoczona nimbem legendy Matka Boska z pobliskiego Swarzewa (patrz pod S). Ale i inną, ciemną tradycją cieszyły się Chałupy. Była to bowiem jedna z bardziej znanych na Kaszubach wsi... czarownic. 1 tu właśnie, jeszcze stosunkowo niedawno, bo w roku 1836 odprawiono osławiony i okrutny sąd nad podejrzaną o czary Krystyną Ceynowiną (patrz CZAROWNICE). W XVII stuleciu zwały się Chałupy Budziszewem (oczywiście od dominującego nazwiska mieszkańców, Budzi- szów), a dokumenty notują tu czterech rybaków. W sto lat później mamy już jedenaście domostw rybackich. Pod koniec XIX stulecia Chałupy, zwane podówczas Ceynową, zamieszkuje już ponad 70 rybaków. Wszyscy, dosłownie wszyscy mieszkańcy żyli wyłącznie z rybołówstwa, jako że wioska nigdy nie posiadała żadnych gruntów uprawnych poza strzępem marnych łąk. Nic też dziwnego, że Chałupy, w dawnej Rzeczypospolitej sta nowiące część dóbr rzucew- skich (patrz RZUCEWO), pod zaborem pruskim często zmieniają właścicieli niełasych na dochody ze stu trzydziestu morgów piachu. Anegdota opowiada, że właściciel z drugiej połowy ubiegłego stulecia, Hagen Sablovitz, nastawiony właśnie przede wszystkim na owe dochody, za wszelką cenę chciał się pozbyć niewygodnej własności. Kiedy więc w roku 1874 rząd nakazał budowę nowej szkoły dla Chałup, na którą musiał łożyć właściciel dóbr, Sablovitz sprzedał wieś ren- tierowi G. z Gdańska za... trzy marki. Wieść głosiła przy tym, że to sprzedawca był stroną płacącą. Rentier G. również nie zbudował szkoły. Postawił ją wreszcie rząd pruski, obkładając każdego rybaka podatkiem dwóch marek od kawałka ziemi. Nowy właściciel próbował natomiast wchodzić w swoje prawa, wypowiadając „dzierżawę" posiadaczom domów w Chałupach. Odbył się proces, który chałupianie wygrali. . Dziś j,cenę" na Chałupy wyznaczają swoją pracą ich odwieczni dziedzice i prawi właściciele. Ze wszystkich wiosek rybackich najwierniejsi rzemiosłu pradziadów, największy tu bowiem procent ludności trudni się rybołówstwem zarówno kutrowym, jak łodziowym. Przetrwały także jeszcze resztki dawnych związków połowowych — maszoperii (patrz pod M). Jezioro Charzykowskie w powiecie chojnickim, zwane też Łukomie, jest czwartym co do wielkości na Kaszubach (1348 ha). Głębokie (ok. 30 m), ciągnie się rynną o długości blisko 10 kilometrów. Brzegi ma niezbyt u- rozmaicone, niezbyt wysokie, zalesione i właściwie nie wyróżniałoby się szczególnie u- rodą w tak silnej, jak na Kaszubach, konkurencji jeziornej, gdyby nie wielkość. Jezioro Charzykowskie ma w sobie urok wielkiej wody. Przestrzeń dla białych żagli, które i latem, i zimą wypełnia tu wiatr. Nad jeziorem tym bowiem leżą Charzykowy — sympatyczna wioska, która od lat już jest barwnym i gwarnym ośrodkiem żeglarstwa jachtowego i bojerowego. Najstarszy to w Polsce ośrodek sportów wodnych, powstały już w 1923 Przestrzeń dia białych żagli — nie tylko latom roku. Na wschodniej stronie Jeziora Charzykowskiego u- sytuowały się obie Funki — Funka I i Funka II, harcerskie ośrodki wypoczynkowo- -żeglarskie, znane szeroko z międzynarodowych obozów młodzieży, na których obok sportów wodnych dodatkową atrakcję stanowi nauka języków obcych. Jezioro Charzykowskie leży na reklamowanym przez nas jako najmilszy z kaszubskich szlaków wodnych — na szlaku Brdy (patrz pod B). Turystów zmotoryzowanych zachęcamy do spojrzenia na nie ze specjalnie pobudowanego parkingu przy drodze z Chojnic do Bytowa. Widok naprawdę wspaniały. CHCEME LE SO ZA2EC Zwrot ten to zaproszenie do zażycia tabaki, do dziś, szczególnie wśród ludzi starszych, bardzo popularnej na Kaszubach. Dawniej, kiedy w wioskach kaszubskich nie znano jeszcze sportów, tabaka była w powszechnym użyciu. Produkowano ją domowym sposobem, a każdy szanujący się obywatel posiadał tabakierę lub specjalny rożek (patrz ROGARSTWO). Podobno trafiało się też, że ksi ądz w połowie przerywał kazanie, by sięgńąć do kieszeni sutanny po tabakierę i dużą kolorową chustę do nosa i ze Siowami „Chceme le so zażec" z namaszczeniem zażywał spory niuch tabaki, co w ślad za nim czynili wszyscy obecni w kościele męzczyźni. Nikt naturalnie, Jak przystało na wytrawnych Dobro tabako! tabaczarzy, nie kichał. Przyjemności tej nie radzimy jednak kosztować nieprzywykłym, nawet na najbardziej serdeczną propozycję starego rybaka z Jastarni czy przygodnego towarzysza podróży w pociągu na trasie Gdańsk— Kartuzy. Skutki bywają opłakane. Niemniej warto wiedzieć, skąd się na Kaszubach tabaka wzięła. Otóż żył tu swego czasu w rejonie północnym pewien gbur. Robotny był, spokojny, zgodny z żoną Franciszką i sąsiadami, uczciwy — tak że- aż zgniewało to diabła, który właśnie kręcił się w tej okolicy. Zaczął więc myśleć, jak by tu duszę gbura zdobyć i na taki wpadł pomysł. Poorał pazurami kawał nie uprawionej ziemi, zasadził tabakę, a kiedy wyrosła i gbur przyszedł oglądać dziwne zielsko o długich liściach, Purtk, to znaczy ten diabeł, przystąpił do niego i rzekł: „Ty podobno jesteś bardzo mądry, ale tego, jak zwie się to, com tu zasadził, przez całe życie nie zgadniesz!" Gbur uniósł się ambicją: „Co ty wiesz, to i ja wiem! — zawołał. — Dowiem się, jak to twoje zielsko się nazywa". Słowo w. słowo i doszło do zakładu. Termin: trzy dni. Warunki: jeśli gbur zgadnie — rola z zielskiem jego; jeśli nie zgadnie — dusza gbura należy do diabła. Chłop wrócił do domu markotny. Łatwo się Zakładać w porywie gniewu, jak się jednak dowiedzieć? Opowiedział żonie całą historię. Ale Franciszka roześmiała się tylko i oświadczyła, że ona już to załatwi. Rankiem następnego dnia białka ubrała się, wlazła w beczkę ze smołą i wytarzała w pierzu. Tak, na kształt dziwnego ptaka, wystrojona, poszła na diabelskie pole. Kiedy diabeł ją zobaczył, zaczął klaskać w dłonie i krzyczeć: „Brzydka sowo, wyłaź z mojej roli! Nie dla ciebie tabakę sadziłem! Precz z mojej tabaki!" No i chłop zakład wygrał. Od tego czasu ludzie na Kaszubach sadzą tabakę i zażywają jej do dziś zwąc często „dióbełsczim zelskem". A oto przepis na tabakę, przekazany nam przez poetę ludowego z Karsina, Władysława Milanowskiego, Gdy tworzył swój „recept", miał 76 lat... Masz tu recept od tabaki i przi tim nie bile jaki. Lisce dobrze pomielone, a chłondy trochę spalone. Następnie włóż do donicy, odrzuć co liche do smicy, w donicy kręć tabacznikiem, skrapiaj trochę arszenikiem, kichniesz niby stara krowa i zażywka już gotowa.