wczasy, wakacje, urlop
15 maja 2012r.
„Mó przezwisko Jón Czórlińsczi, stónu szlacheccziego, A pochodzy ze wse Chmniekia, krejsu kartuscziego. Ocze jasne mó, świecące, a na nćrce brodę Rosną jemu dwie brodówczie, jakbe dwie jagodę. Munia jego je okrągło, kąseczk w szerz rozdęto, Dolno warga je do przódku trochę wecygniętó. Nos mó, jak cziej różk od prochu, na kuńcu czerwony, Ten u niego zawde czórno je utóbaczony. Zębe. dłudżie; przódku mocne, w tele ju szczerbate, Wąsów nie mó, włose żółte, prawie kołtuniate. Piece grube, dłudżie dżiere, jak cziej u stolema;Taczi z niego chłop wesoczi, jak drudżiego nie ma. Weżyj oczy mó dwa dużó, sene decht znamniona; Tę pamniątkę bodój dzerztlą mu zrobiela żona". Przyjemny konterfekt, prawda? Prawdziwy szlachciura. tym tylko różny od typowego polonusa, że bez wąsów. Bo też i rodowód pana Czórliń-scziego, i ten familijny, i ten literacki, odmienny jest od panazagłobowego. Nasz Jón z Chmielna w powiecie kartuskim to przedstawiciel drobnej i pół po chłopsku (po gbursku) żyjącej szlachty kaszubskiej z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jego obyczaj domowy, styl i poziom życia przypomina dawną drobną szlachtę zaściankową z kresów wschodnich, z tą różnicą, że jako mieszkaniec jeziornej krainy jest Czórlińsczi również rybakiem, ma swoje wody, swoich ludzi i „górmistrza", czyli mistrza od niewodu. I zewnętrznie, i wewnętrznie prezentuje wszystkie cechy swojej warstwy. To „szlachcec", dla którego jednym z większych dyshono-rów będzie pokazać się bez „mucy" — czapy. Chętnie natomiast posługuje się w inte- resach stadem Zydków-han-(flarzy, przy czym obie strony starają się • prześcignąć w łupieniu z siebie skóry, co nie przeszkadza Czórlińscziemu mieć „chajów" w głębokiej pogardzie. To typowy Kaszuba, z jego nadmierną skłonnością do „szpórowanió" (oszczędzania), specjalnym poczuciem humoru, nie odznaczającym się zbytnią finezją, z jego rubasznością i prakty-cznością nieco nrzesadną (patrz WADY KASZUBÓW). Ale jest też w Czórlińsczim szlachetna zawadiackość, duma i odwaga, gdy mu kto na odcisk nastąpi, jest bardzo kaszubska pobożność, wielkie przywiązanie do rodzinnej ziemi i obyczajów, nienawiść do zaborcy i dobre, uczciwe serce (patrz ZALETY KASZUBÓW). Zanim się narodził literacko, żył już w ludowej tradycji. „Będąc raz na weselu szlacheckim w okolicach Kościerzyny sam słyszałem, jak bracia sobie Śpiewali na kilka głosów modlitewkę za pana CzSrlińseziego w rodzaju godzinek" — Pisał Hieronim Derdowski (patrz pod D), poeta kaszubski. W owej mo-dlitewce była mowa o jakimś panu Czórlińsczim, co do Pucka pojechał po sieci, o drodze pełnej niebezpieczeństw, zasadzek Smętka (patrz DIABŁY), oszustw Żydków —no i była oczywiście apostrofa o szczęśliwy powrót. Temat tej modlitewki wykorzystał Derdowski pisząc swój świetny poemat humorystyczny, żartobliwą epopeę kaszubską pod tytułem „O panu Czórlińsczim, co do Pucka po sece ja-chóV', z której pochodzi cytowany fragment. Przygody Czórlińscziego w warstwie anegdotycznej przypominają charakterem literaturę sowizdrzalską, ale osnowa poematu jest prawdziwym zwierciadłem kaszubskim, ukazującym poprzez wędrówkę bohatera całą ziemię, jej obyczaj i życie. W momencie publikacji (rok 1880) poemat Derdowskie-go miał znaczenie nie tylko jako barwny i świeży utwór literacki. Był zarazem manifestacją rodzinnej mowy, tradycji i rzeczywistej więzi Kaszubów z polskością, był protestem przeciw germanizacji. Oto ironiczne zakończenie poematu: Czórlińscziemu sę potemu pomrsieszało w głowie, A tej Mniemce go zrobiele burmnistrzem w Betowie. Te dwie linijki wystarczyły, by wytoczyć autorowi proces o obrazę władz Bytowa przed Izbą Karną w Toruniu. Derdowski bronił się argumenta- mi literackimi, obiecywał na- 79' wet dalszy ciąg przygód Czórlińscziego jako burmistrza. Wreszcie sprawę wygrał. Wygrał i CzÓrlińsczi — postać już prawdziwie przysłowiowa.