wczasy, wakacje, urlop
13 maja 2012r.
Był jedynym chyba humanistą wśród kaszubskich pisarzy — jedynym prozaikiem- -humorystą — wyprzedzonym przez znakomitego „łgórza", poetę Derdowskiego (patrz pod D). Niejeden z naszych autorów regionalnych uprawiał formę felietonową (patrz FELIETON), w której dawał u- pust treściom lżejszym i żartobliwym. Ale zawsze był to niejako margines twórczości, zresztą nie o tym rodzaju humoru tu mowa. Budzisz jest humorystą z postawyhumor jest jego widzeniem świata, jego szkiełkiem mędrca, w którym zabawne małe wydarzenia, anegdoty i przypowiastki załamują się, tworząc hiperboliczne odbicia. Szoło- bułka — zabawna opowiastka powszednia z życia pewnego gbura nabiera znaczenia powszechnego, jak Ezopowa bajka. Zamknięty świat bohaterów humoresek Budzisza jest odbiciem kaszubskiej rzeczywistości współczesnej autorowi, ale jak każdy mikroświat pod owym szkiełkiem mędrca staje się jedynym skutecznym przekładem świata w ogóle. Wydaje się, że w wojennych Przygodach Budziszowych Ze- lezóków dźwięczy nuta Hasz- kowego Szwejka, ale jest to zapewne pokrewieństwo postawy autorskiej i pokrewieństwo ludowych prototypów, nawet ich sytuacji polityczno-społecznej. Mało się dziś o Alojzym Budziszu wie, mało pisze. Niewątpliwie zaważył tu fakt, że część swoich utworów drukował w „Przyjacielu Ludu Kaszubskiego", piśmie popieranym przez koła niemieckie (patrz CZASOPIŚMIENNICTWO). Nie znamy przyczyn, dla których Budzisz podjął tę współpracę, nie ma on bowiem do dziś swego biografa, trzeba jednak uświadomić sobie, że współpracował również z pismami o tak szlachetnych tendencjach, jak „Gryf" i „Gryf Kaszubski" i sporo tam drukował prozy i wierszy, także pod pseudonimem K. Bogumił. Nie wydaje się zresztą, by miał zbyt duże możliwości wyboru. Natomiast w twórczości i w życiu daje wyraz głębokiemu umiłowaniu swojej ziemi, jej języka, społeczności, jej losu..? „Ze- mio kaszebskó, tatczezna mo- jich przodków... Chto kres twojich niw e pól przederdzó, nie może sobie twoją krejamą piękność e wspaniałość we- weobrażec..." Był synem północnych Kaszub, ziemi o pięknie nieco melancholijnym, ziemi surowej. Urodził się w Swiecinie w powiecie puckim 10 czerwca 1874 roku. O tym historycznym Swiecinie (patrz pod S) i jego wielkim polu bitwy napisze wiele lat później wiersz — rymowaną gawędę, niby opowieść wędrownego dziada. Ale zanim wziął się do literatury, był Alojzy Budzisz nauczycielem, jak kazała rodzinna tradycja. Po u- kończeniu seminarium nauczycielskiego w Grudziądzu uczył w Wielkim Donimierzu, w Szemudzie, Mrzezinie w ziemi wejherowskiej. Po ciężkiej chorobie w roku 1912 został emerytowany i wtedy dopiero zaczął pisać. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej przez kilka lat pełnił funkcję sołtysa we wsi Karlikowo powiatu puckiego. Od 1923 roku mieszkał u sióstr elżbietanek w Pucku. Tam też zmarł 23 grudnia 1934 roku. UCZYŃ, CO SAMA MOSZ ZA PRZESŁESZNfi Roz żeł gbur, ten miół belną białkę, chterna chłopa strzegła, jak skorepa jaje strzeże, a wszetko rado wekona, co ona mu le z oczów weczeta, abe w dobrym bezpieku z nim żęła. On ale beł strakulka, że mu w niczym do dobrego dogodzec ni mogła. Ona rzekła wic: — Kochany chłopie, napisz mie na cedel, co j6 uczenie móm, abe na dobre twoje weniosło. To on zrobił. Zdarzeło sę, że oboje wecmanji na kiermósz szle w sąsedną wies koscelną do swojich krewnech, a dobry lewent użele. Chłop wicyj piwa zaladowół, jak zniesc mógł, a so upił. Cziej oni do dom szle, muszelS przez stegnę sztiblowac nad rwiącym stremieniem. Nasz mądrala spurgnął ze stegne a wrze- szczół: — Białeczko, stań mie do pomocgl Białka rzekła: Jego rękopiśmienna twórczość zaginęła. Podobno po śmierci Budzisza wszystkie literackie materiały pozostałe po nim zabrała jego siostra zamieszkała w Niemczech. Podobno też na ich ślad natrafił obecnie niemiecki badacz kaszubszczyzny z Berlina, Friedhelm Hinze. Być ! może więc uda się odzyskać dla kultury kaszubskiej bodaj część zaginionych utworów jej utalentowanego twórcy. Alojzy Budzisz czeka na swoich krytyków i komentatorów. Obudził już zaintere- ; sowanie zapomnianym pisa- ; rzem Leon Roppel (patrz pod R), zanalizował jego twórczość Jan Drzeżdżon (patrz pod D) — to jednak tylko początek. Sto dwadzieścia dostępnych nam w tej chwili drukowanych utworów zobowiązuje do krytycznej oceny, tym bardziej że tak ciekawie wyłania się z nich indywidualność twórcy. — Jó pudę nóprzód do dóm zazdrzec, eżle w mojim lesce 45 naszreftowane je, że jó tobie pomoc mogę. Wic cziej mu woda w pesk plenę, on sóm welózł. Cziejno on do dóm przeszły beł, porwół on lest swojij białczi, a rzekł: uczyń sama ze se, co te mósz za przesłeszne! Od tego dnia żele oboje w bezpieku dłudżie lata ze sobą. ski ogon, dobrze od spodu denka beczułki związany na węzeł i przytrzymany skórką, żeby nie opadł do środka. Właśnie ciągnąc rytmicznie za ten ogon, obficie polewany wodą, wydobywa się z burczybasa niski buczący dźwięk, którym ten instrument towarzyszy kapeli (patrz pod K). BURSZTYN Skąd się wziął? Oczywiście, wiemy. To skamieniała („Gryf" 1932/34, nr 2).